Śródziemie Wiki
Śródziemie Wiki
Advertisement

Túrin Turambar (rozdział) – dwudziesty pierwszy rozdział książki części Quenta Silmarillion Silmarillionu autorstwa J.R.R. Tolkiena, zredagowanej przez Christophera Tolkiena.

Treść rozdziału[]

Ríana, córka Belegunda, była żoną Huora, syna Galdora, a jej mąż w dwa miesiące po zaślubinach wyruszył wraz z swoim bratem Húrinem na bitwę Nírnaeth Arnoediad. Żoną Húrina, władcy Dor-lóminu, była Morwena – córka Baragunda. Mieli syna Túrina, urodzonego w tym samym roku, w którym Beren Erchamion spotkał Lúthien po raz pierwszy w lesie Neldoreth. Po bitwie Nírnaeth Arnoediad Morwena mieszkała jeszcze czas jakiś w Dor-lóminie, gdyż Túrin miał zaledwie osiem lat, a ona oczekiwała znów dziecka.

Opowieść zaczyna się w roku, w którym Morwena powiła córkę i dała jej na imię Niënor, co znaczy „Żałoba”. Po przegranej bitwie Nírnaeth Arnoediad matka wysłała Turina do królestwa Doriathu, gdzie rósł piękny i silny, ale mimo to smutny. Po trzech latach Túrin wrócił do Menegrothu, lecz, po długim okresie spędzonym w puszczy, zaniedbany, w podartej odzieży i ze zniszczonym rynsztunkiem. Saeros, siędząc naprzeciw Túrina przy stole, zaczął szydzić: „Jeśli mężczyźni z Hithlumu są tacy dzicy i nieokrzesani ciekaw jestem jak wyglądają ich kobiety”. Nazajutrz Saeros zastąpił drogę Túrinowi powracającemu na pogranicze, lecz syn Húrina pokonał dworzanina tak, że Saeros nagi musiał uciekać przez las niby zaszczute zwierzę i w panice, biegnąc na oślep, wpadł do głębokiego jaru, na którego dnie płynął potok, roztrzaskiwając się o sterczący z wody głaz.

Gdy Thingolowi opowiedziano o tym, że Túrin na zachód od Sirionu przystał do bandy podobnie jak on bezdomnych desperatów, król rozważywszy sprawę przebaczył Túrinowi, którego Saeros pierwszy znieważył. Beleg Mistrz Łuku wrócił z północnego pogranicza do Menegrothu i stanął przed królem, a ten rzekł: "Jestem zmartwiony Cúthalionie, uznałem bowiem Túrina za swego syna i nie przestanę być dla niego ojcem, chyba że Húrin wróci z cieniów śmierci i upomni się o swoje ojcowskie prawa".

Túrin długo przebywał wśród zbójców, którzy wreszcie obrali go na swojego wodza przybrał imię Neithan, co znaczy "Skrzywdzony". Beleg tłumaczył Túrinowi, że królestwo potrzebuje jego siły i męstwa do obrony północnych granic: "Nigdy nie zapuszczaliśmy się tak daleko od naszych granic". Lecz Túrin o dumnym sercu odtrącił królewskie przebaczenie i nie dał się przekonać słowami Belega. Beleg nie chciał słuchać Túrina i rzekł: "Twardy i uparty jesteś Túrinie". Túrin, nie wiedząc wcale co mu przyszłość gotuje, odpowiedział: "Rzekłeś szukaj mnie w Dimbarze".

Beleg wrócił do Tysiąca Grot, a stanąwszy przed Thingolem i Melianą opowiedział im o wszystkim, co mu się zdarzyło podczas tej wyprawy, nie wspominając jednak o tym jak źle go potraktowali kamraci Túrina. Beleg rzekł: "Daj mi wolną rękę panie, a ja będę Túrina strzegł i pokieruję nim jak zdołam najlepiej". Thingol rzekł: "Wieloma czynami zasłużyłeś, lecz między największe zasługi policzę ci to żeś odnalazł przybranego syna". Beleg odparł: "Proszę więc o dobry miecz". Beleg wybrał Anglachela, miecz wielkiej ceny, nazywany tak dlatego, że zrobiono go z żelaza, które spadło z nieba w postaci z rozżarzonej gwiazdy. Meliana spojrzała na klingę i powiedziała: "W tym mieczu jest złośliwość". Dała Belegowi zapas lembasów, podróżnego chleba elfów zawiniętego w srebrzyste liście i owiązanego nicią tak, że na każdym supełku widniała pieczęć królowej odlana z białego wosku na kształt kwiatu Telperiona, zgodnie bowiem z obyczajem elfów przywilej przechowywania i rozdzielania lembasów należał wyłącznie do królowej.

Z dobrym mieczem i zapasem lembasów Beleg opuścił Menegroth, spiesząc znów na północne pogranicze, gdzie miał swoją siedzibę i licznych przyjaciół. Kiedy Beleg odjechał z obozowiska zbójców, aby powrócić do Doriathu, Túrin wyprowadził bandę z Doliny Sironu na zachód, ludzie bowiem zmęczeni życiem jakie tu pędzili, nie zaznając spoczynku, wiecznie w czujnym napięciu i strachu przed pościgiem, pragnęli jakiejś bezpieczniejszej kryjówki. Pewnego dnia złapali i pojmali krasnoluda Mîma, ten zaś odparł: "Wysoko nad całą okolicą góruje mój dom". Amon Rûdh wznosiło się na skraju wrzosowisk zarastających wyżynę pomiędzy Sirionem a Narogiem, a wierzchołek jego piętrzył się wysoko nad kamienistym terenem. Stromy czub był nagi, tylko kwitnący, czerwony seregon ubarwiał szare głazy. Ukazał się drugi krasnolud z łuczywem w ręku, przywitał Mîma i coś mu powiedział, a potem obaj szybko pobiegali w ciemną głąb jaskini. Túrin poszedł za nimi aż do najgłębszej komory oświetlonej nikłym blaskiem latarni wiszących na łańcuchach u stopu. Okazało się, że syn Mîma został trafiony wcześniej jedną ze strzał kompanów syna Húrina i zmarł. Stary krasnolud powiedział do Túrina: "Nic tu już nie pomożesz". Túrin powiedział do Mima: "Niestety!". Mîm długo patrzył na Túrina i rzekł: "Przyjmuję twoje słowa".

Tak się stało, że Túrin zamieszkał w tajemnym domu Mîma na Amon Rûdh, a przechadzając się po trawie przed wejściem do jaskini rozglądał się na wschód, na zachód i na północ. W dniach, które potem nastąpiły, Túrin rozmawiał z Mîmem, przesiadywał z nim sam na sam zasłuchany w jego nauki i historię jego życia. W połowie zimy wiatr od północy przygnał śniegi jakich nigdy przedtem doliny rzeczne nie znały, a gruba śnieżna pokrywa ubieliła Amon Rûdh. W blasku ogniska Túrin spojrzał znowu w twarz Belega i obaj byli radzi ze spotkania. Znów się ruszyła potęga Angbandu, niby długie palce drapieżniej ręki forpoczty armii wymacywały drogi w głąb Beleriandu. Pod koniec roku krasnolud Mîm wraz ze swoim synem Ibûnem opuścił Bar-en-Danwedh, żeby nazbierać w puszczy zapas korzonków i zaopatrzyć się w prowiant na zimę, lecz wpadł w łapy orków. Tak został zdradzony sekret Domu Okupu i prowadzeni przez Mîma orkowie zaskoczyli nocą oddział Túrina.

Kiedy zgiełk walki ucichł Mîm wypełznął z mroku swej pieczary i gdy słońce podnosiło się we mgle znad Sirionu, stanął na szczycie wzgórza wśród poległych. Túrin został pojmany przez sługi Melkora. Beleg był ciężko ranny, ale należał do najsilniejszych elfów Śródziemia, a przy tym znał sztukę uzdrawiania. Bez wielkiej nadziei Beleg wyruszył z Amon Rûdh na północ, ku przeprawie na Teigline, tropem orków. W czasie podróży spotkał Gwindora syna Guilina, który zdołał uciec z niewoli Morgotha. Wyglądał jak zgarbiony żałosny cień tego pięknego i dzielnego przywódcy elfów z Nargothrondu. Beleg wyjawił Gwindorowi w jakim celu przybył do Taur-nu-Fuin.

Poczekali aż orkowie w obozowisku posnęli i wtedy Beleg po ciemku i w ciszy ustrzelił z łuku wszystkich wartowników. Kiedy Beleg uwalniał Túrina, wielka błyskawica rozświetliła nad nim niebo i Túrin w jej blasku spojrzał w twarz Belega. Przeraził się i sięgnął po miecz, którym zabił przyjaciela. Orkowie przebudzili się i wielki tumult wybuchł w obozie. Rankiem burza odeszła ku wschodowi nad równinę Lothlann, a jesienne słońce wstało jasne i gorące. Gwindor zdołał wyrwać odrętwiałego z żałoby Túrina, prosząc aby mu pomógł pogrzebać Belega, lecz Túrin poruszał się jak w letargu. Na jeziorze Ivrin Túrin ułożył pieśn o Belegu i nazwał ją Laer Cu Beleg "Pieśnią o Wielkim Łuku".

Túrin i Gwindor ruszyli z Eithel Ivrin na południe, brzegiem Narogu, aż wreszcie oddział elfów ujął ich i zaprowadził jako jeńców do podziemnego grodu. Początkowo pobratymcy nie poznali Gwindora, gdyż opuścił ich silny o młody, a teraz wyglądał jak postarzały śmiertelny człowiek, tak go zniszczyły cierpienia i ciężka praca, jednakże córka króla Orodretha Finduilas poznała go i przywitała mile, gdyż kochała Gwindora zanim poszedł walczyć w bitwie.

Z czasem syn Húrina zyskał wielkie łaski króla Orodretha i życzliwości wszystkich mieszkańców Nargothrondu. I stało sie, że Finduilas odwróciwszy się od Gwindora pokochała Túrina, a było to silniejsze od jej woli. Túrin wszakże nic o tym nie wiedział. Orodreth dowiedziawszy się, że Mormegil, bo tak przedstawiłsięelfom, jest w rzeczywistości synem Húrina Thaliona, zaczął go obsypywać zaszczytami, tak że Túrin wkrótce zyskał wysokie stanowisko i wielkie znaczenie wśród ludu Nargothrondu. Gwindor w Radzie Królewskiej sprzeciwiał się zdania Turina, sądząc że jego polityka otwartej walki z Morgothem jest błędna, lecz utracił wśród elfów szacunek i nikt go nie chciał słucha, skoro nie miał wiele siły i nie przodował w bitwach.

Nastąpił okres ulgi i nadziei, bo dzięki męstwu Mormegila napór sił Morgotha na zachodnie brzegi Sirionu został zahamowany. Korzystając więc z tego Morwena wraz z córką Niënor uciekła z Dor-lóminu i podjęła ryzykowną podróż do stolicy Thingola. Pewnego wiosennego dnia zjawili się w Nargothrondzie dwaj elfowie, Gelmir i Arminas. Pochodzili ze szczepu Angroda, lecz po Dagor Bragollach osiedlili się na południu, w kraju Círdana, Budowniczego Okrętów. Círdan oznajmił królowi Orodrethowi: "Oto słowa Władcy Wód". Tajemnicze słowa wysłanników zaniepokoiły Orodretha, lecz Túrin nie chciał słuchać ich rad.

Wkrótce potem zginął władca Brethilu Handir, walcząc z orkami, którzy napadli na jego kraj. Ruszyła więc w pole armia Nargothrondu, a Túrin zdawał się tak wysoki i groźny, że wszystkim wojownikom serca rosły, gdy go widzieli jadącego po prawej ręce króla Orodretha. Wróg jednak był zbyt liczny. Gwindor zginął w bitwie i rzekł do Túrina: "Spłaciłeś dług dźwigając mnie tak jak kiedyś ja ciebie dźwigałem". Túrin pospieszył do Nargothrondu, zbierając wokół siebie elfów jakich po drodze napotkał. Gdy Túrin nadjechał, wrogowie już kończyli swoje niszczycielskie dzieło, zabili lub zmusili do ucieczki garstkę zbrojnych obrońców i zabrali się do grabieży wielkich podziemnych sal i komór, rabując lub rozbijając wszystko.

Túrin został sam, bo garstka towarzyszy już przedtem pierzchła. Obrócił się jednym skokiem i ruszył na smoka Galurunga, a Gurthang lśnił jak płomień w ręku wojownika, lecz bestia przygasiła na ten moment swój ogień i szeroko otworzyła wężowe oczy, wbijając wzrok w Turina, który bez lęku spojrzał w ślepia potwora i podniósł miecz w tym samym momencie. Jednak okamgnieniu poraził go zły urok bijący z nieosłoniętych powiekami oczu smoka. Glaurung rzekł: "Źle sobie poczynałeś synu Húrina". Túrin spętany wzrokiem smoka, z udręczonym sercem nie mógł się poruszać, gdy orkowie, pędząc gromadę niewolnic, minęli go z bliska i przeszli po moście za rzekę. Smok zaśmiał się tylko i rzekł: "Jeżeli tego chcesz chętnie cię zabiję, ale niewiele to pomoże Morwenie i Niënor". Glaurung rzekł: "A więc jesteś przynajmniej odważniejszy od wszystkich innych, z którymi miałem dotąd do czynienia". Wówczas Túrin, jeszcze odurzony wzrokiem Glaurunga i zapominając, że nie ma do czynienia z wrogiem nieznającym litości, uwierzył jego słowom i odwróciwszy się pobiegł przez most. Glaurung zawołał za Túrinem głosem syczącym złośliwością: "Spiesz się synu Húrina, spiesz do Dor-lóminu".

Túrin pędził na północ przez spustoszoną teraz krainę między Narogiem a Teiglinem, a na jego spotkanie wyszła Sroga Zima, w tym roku bowiem śnieg spadł zanim się skończyła jesień, a wiosna była spóźniona i chłodna. Túrin wreszcie wyczerpany pospieszną i długą podróżą, wraz z pierwszym lodem znalazł się nad rozlewiskami Ivrin, gdzie niegdyś został uzdrowiony. Z trudem Túrin przebrnął przez przełęcze do Dor-lómin, walcząc z dmącą od północy zawieją śnieżną i stanął znów na ziemi swojego dzieciństwa, teraz zajętej przez Easterlingów.

Túrin wszedł do izby, gdzie Easterling Brodda siedział za stołem, uchwycił go i grożąc mieczem zażądał wyjawienia, gdzie jest Morwena. Spadły łuski z oczu Túrina i opadły z niego ostatnie pęta nałożone czarami Glaurunga. Wściekły zabił Broddę, doprowadzającym tym samym do walki między Smagłymi Ludźmi a mieszkańcami Dor-lóminu. Zszedłszy z gór Ered Wethrin zaczął daremnie szukać Finduilas, błakając się po lasach u stóp gór, zdziczały i czujny jak zwierz. Túrin poprosił leśnych ludzi, żeby go zaprowadzili na Haudh-en-Elleth, a gdy się tam znalazł zapadł w ciemność żalu podobną do śmierci.

W Doriacie otrzymano różne nowiny o tym, co się działo w Nargothrondzie, wielu bowiem elfów, którzy ocaleli z bitwy i pogromu, a przetrwali Srogą Zimę na pustkowiach, trafiło w końcu do królestwa Thingola, szukając tam azylu. Morwena wpadła w rozpacz i wbrew radom Meliany wyruszyła samotnie na pustkowie, by szukać syna lub przynajmniej pewniejszych o nim wiadomości. Oddział prowadzony przez Mablunga dogonił Morwenę nad Sirionem. Lecz Galurung wiedział o każdym ruchu Mablunga i zwiadowców, pałając gniewem wyszedł z podziemi i legł w rzece, a ogromna chmura cuchnących wyziewów wypełniła powietrze tak, że Mablung i jego towarzysze zabłądzili oślepieni. Straże zobaczyły z wysokości Amon Ethir zbliżającego się smoka i jeźdźcy co prędzej wraz Morweną i Niënor pomknęli z powrotem na wschód, ale wiatr niósł za nimi gęstą mgłę, a konie oszalałe od smoczego smrodu poniosły jeźdźców w różne strony, tak że jedni roztrzaskali się o drzewa, a inni zapędzili się wbrew woli daleko na pustkowia. Glaurung, poznając z kim ma do czynienia, całą moc swoich czarów przykuł spojrzeniem do Niënor i rzucił na nią urok ciemności i niepamięci, tak że nagle zapomniała o wszystkim, co się jej kiedykolwiek w jej życiu zdarzyło. Przez wiele dni potem nic nie widziała, nie słyszała i nie poruszała się.

Tymczasem Mablung, dając dowód wielkiej odwagi, zbadał opuszczony przez Glaurunga podziemny zamek Felagunda i uciekł stamtąd z powrotem ku Amon Ethir, zanim smok powrócił. Mablung i Niënor spotkali trzech towarzyszy wyprawy i razem posuwali się z wolna na północny-wschód, ku pograniczom Doriathu za Sirionem i ku strzeżonemu mostowi w pobliżu miejsca, gdzie Esgalduina wpadała do Sirionu. Orkowie puścili się za Niënor w pogoń, lecz elfowie dopadli ich i wycięli w pień. Niënor nie doznała żadnej krzywdy ,lecz przyjaciele nie mogli jej zatrzymać, kiedy przerażona zaczęła uciekać. Niënor biegła przez las dopóki jej starczyło sił, potem upadła w trawie i zasnęła.

Przypadkiem znalazł ją Turambar, który wraz z nią i Haladinami ruszył w stronę Ephel Brandir, lecz gdy doszli do Dimrostu, gdzie potok Celebros kaskadą spadał do Teiglinu, dziewczyna zaczęła drżeć gwałtownie, tak że miejsce to odtąd zawsze nazywano Nen Girith "Drżacą Wodą".

Niënor i Túrin pokochali się i żyli w Brethilu we wzlęynm pokoju, bo ziemie te nie były nawiedzane przez Morgotha. Wkrótce też zawarli małżeństwo. Wiosną tego roku, kiedy Glaurung zaczął snuć nowe nikczemne plany, do Ephel Brandir doszły pierwsze wieści, że Glaurung wyruszył z Nargothrondu. Potem Turambar spytał, kto na ochotnika pójdzie z nim przeciw smokowi, ale wystąpił z szeregu tylko Dorlas. Niënor, znana wśród ludzi Brethilu jako Níniel, niezdolna ścierpieć okropnego lęku, nie chciała czekać w Ephel Brandir na wieści o losach Turambara, więc poszła w ślad za nim, pociągając za sobą gromadę ludzi.

Turambar znalazł się w Nen Girith o zachodzie słońca i tam się dowiedział, że Glaurung leży na krawędzi wysokiego brzegu Teiglinu i prawdopodobnie ruszy stamtąd dalej, gdy noc zapadnie. Túrin podszedł smoka znienacka, lecz Dorlasowi zabrakło odwagi, gdy w ciemnościach stanęli nad rwącym nurtem Teiglinu cofnął się przed niebezpieczeństwami przeprawy i odszedł, by się przyczaić w lesie przytłoczony wstydem. Túrin teraz już sam natężywszy całą wolę i odwagę piął się na urwisko i wreszcie znalazł się pod cielskiem smoka. Gurthang wśród tej szamotaniny wyrwany z ręki Turambara tkwił w brzuchu smoka. Turambar wykrzyknął: "Witaj Gadzie Morgotha". Túrin wyrwał miecz, ale wówczas z rany bluznęła czarna smocza krew i kilka kropel spadło na rękę Turambara, parząc ją trucizną, a silny ból sprawił, że mężczyzna stracił przytomność. Ryk Glaurunga rozległ się po lesie i doszedł do uszu ludzi czekających przy Nen Girith, a widząc w oddali pożogę i zniszczenie ludzie myśleli, że smok odniósł zwycięstwo i zabija teraz śmiałków, którzy go napadli.

Brandir, wódz Haladinów, zastał Níniel kiedy nie mogła się ruszyć z miejsca, gdy wreszcie przykuśtykał do Nen Girith, kulejąc ciężko gdy mu powiedziano, że smok przekroczył rzekę i zabił przeciwników. Serce jego ścisnęło się z litości nad Níniel. Níniel pobiegła, wyprzedzając Brandira i koło przeprawy na Teiglinie ujrzała w księżycowej białej poświacie Haudh-en-Elleth i przeniknął ją okropny lęk. Brandir zobaczył Níniel ze stoku wzgórza i poszedł na przełaj, żeby jej zastąpić drogę, lecz Níniel pierwsza dobiegła do miejsca przy krawędzi Cabed-en-Aras, spustoszonego przez Glaurunga.

Glaurung przemówił: "Witaj Niënor, córko Húrina". Glaurung umarł i rozwiała się zasłona złego uroku, a Niënor przypomniała sobie całe swoje poprzednie życie. Zawołała: "Żegnaj dwakroć ukochany" i popełniła samobójstwo, rzucając się w wody z urwiska. Brandir zbliżył się spojrzał w otchłań i odwrócił się ze zgrozą, a chociaż nie pragnął już żyć dłużej, nie odważył się szukać śmierci w huczącej po kamieniach rzece. Brandir wrócił do Nen Girith, żeby zanieść ludowi wiadomość o tym, co się stało. Po drodze spotkał w lesie Dorlasa i zabił go, po raz pierwszy i ostatni w życiu przelewając krew człowieka. Ludzie krzyczeli: "Czy ją widziałeś?". Brandir odpowiedział ludziom: "Níniel odeszła na zawsze". Lecz zaledwie wśród płaczu lud umilkł, kiedy zjawił się przed nimi Túrin, który rzekł: "Cieszcie się, bo smok zabity, a ja żyję". Wówczas Brandir powiedział mu, co się zdarzyło i że Níniel nie żyje. Turambar zawrzał gniewem przekonany, że Brandir kłamie, chcąc zaszkodzić jemu i Níniel, ponieważ zazdrościł im wzajemnej miłości. Túrin wpadł w furię, bo usłyszał w tych słowach kroki ścigającego go losu i zamordował Brandir, sam zaś pobiegł szukać ukochanej.

Błąkając się po pustkowiach i szukając Níniel, Turambar spotkał Mablunga, który ze smutkiem musiał powiedzieć mu, że Morwena zaginęła bez wieści, a Niënor za sprawą czarów smoka straciła mowę i pamięć i uciekła im z pogranicza Doriathu na północ. Túrin krzyknął: "Gorzki to żart doprawdy". Uciekł od Mablunga, a wszyscy byli zdumieni i zastanawiali się, jakie szaleństwo ogo ogarnęło. Túrin rzekł: "Bądź pozdrowiony Gurthangu". A klinga zadźwięczała w odpowiedzi zimnym głosem: "Tak wypiję twoją krew chętnie żeby zapomnieć smak krwi Belega mojego pana i krwi Brandira niesprawiedliwe zabitego". Turin wbił rękojeść w ziemię i rzucił się piersią na jego ostrze, a czarna klinga zadała mu śmierć. Mablung i jego towarzysze znaleźli później jego ciało i zobaczyli, że ostrze miecza pękło na dwoje. Elfowie i ludzie z Brethilu rozpalili wielki ogień, w którym spalili szczątki Glaurunga, dla Túrina zaś usypali kurhan, na którego szczycie postawiono głaz z wyrytymi runami Doriathu imionami dzieci Húrina.

Poprzedni rozdział:
Piąta Bitwa: Nírnaeth Arnoediad
Túrin Turambar Następny rozdział:
Zniszczenie Doriathu
Advertisement